Mickey Finn
Mickey Finn
autor: Jakub Chruszczewski, www.flytyer.pl
Mickey Finn, muszka o rodowodzie kanadyjskim, chyba jeszcze dziewiętnastowiecznym, należy do tych, których nie można, wręcz nie wypada nie mieć w pudełku. Ma na koncie wszystkie gatunki, które można złowic metodą streamera. Od pstrągów, poprzez tęczaki, łososie, aż po bassy.
Jak wiele much genialnych Mickey Finn jest nieskomplikowana w swojej budowie i w doborze materiałów. Ale materiały dobrane są bardzo mądrze. Sierść z ogona jelenia (bucktail), pozornie sztywna i na oko mało mobilna, dopiero w wodzie pokazuje, co potrafi. Muchy wykonane z jej użyciem - a jest ich wiele - charakteryzują się wyjątkowo efektowną, żywą pracą.
Mickey Finn bywa wykonywany z dodatkiem ogonków, jeżynek, oczek, ramion z jungle cock... Ja jednak najbardziej lubią ją w jej oryginalnej, oszczędnej wersji.
To co, na zimową trotkę?..
Dość grubą, owalną srebrną lametę przywiązuję do trzonka haczyka na całej jego długości
Wracam nicią do ocza haczyka i mocuję płaską srebrną lametę.
Nawijam tułów z lamety dwiema warstwami - do tyłu i ponownie do przodu. Następnie przewijam go owalną lametą.
Przywiązuję pierwszy pęczek żółtej sierści z ogona jelenia. Powinien mieć długość około 4/3 długości haczyka.
Następny pęczek - tym razem sierść czerwona.
I kolejna warstwa - ponownie sierść zółta. Szelak na główkę. Muszka gotowa.
Tekst ukazał się w Wiadomosciach Wędkarskich
UDOSTĘPNIJ