Polskie nazwy muszek cz. 2

POLSKIE NAZWY MUSZEK – część II

 autor: Wojciech Węglarski

 

      Pozostało jeszcze kilka muszek z polskimi nazwami, które zwycięsko przetrwały próbę czasu. Jak to należy rozumieć? Ano sprawdziły się one w wieloletniej praktyce rzeszy polskich muszkarzy, no i co do  autorstwa tych muszek nie można mieć wątpliwości, czego niestety nie można powiedzieć o wielu jeszcze innych muszkach z nazwami w języku polskim. Jak napisałem w końcówce pierwszej części, zupełnie nie biorę pod uwagę ordynarnych – delikatnie mówiąc – nazw wielu rozwiązań, które niestety pokutują nadal w nazewnictwie muszek niczym zgniłe jaja w koszyczku. Ale, do rzeczy.

W poniższej tabelce, wzorem pierwszej części, zamieszczam receptury tych jeszcze kilku „polskich” muszek. Dalej – postaram się o kilka słów komentarza do każdej z nich. Oto tabelka:

Nazwa

Ogonek

Odwłok

Owijka

Skrzydełko

Jeżynka 

Wielkość

 

Osa

Kogut barwiony oliwkowo

Wełna zielono oliwkowa

 

Żółta nić

 

Kaczka

Kogut barwiony oliwkowo

 

8-16

Osa

(wg Rozwadowskiego)

 

-

 

Żółto-złoty jedwab

 

Czarna nić (grubsza)

Lotka szpaka lub wróbla

(zast. kaczka)

Kogut ciemno brązowy

 

10-16

 

Rozwadowski Fly Nr 1

Kilka promieni mallard

 

Czerwony jedwab

 

Czarna nić

Brązowawe grzbietowe pióra kaczora krzyżówki

Kogut ciemno brązowy

 

8-14

 

Rozwadowski Fly Nr 2

Kilka promieni tippets

 

Czerwony jedwab

 

Złota nić

Ciemno nakrapiane grzbietowe pióra kaczora krzyżówki

Kogut brązowy na całym tułowiu („palmered”)

 

 10-12

 

Godzicki Fly I

 

-

Bordowy jedwab nawijany dość grubo

 

Złota lub żółta nić

Końcówka piór grzbietowych kuropatwy

 

Pióro szyjne kuropatwy

 

10-14

 

Godzicki Fly II

 

_

Wełna pomarańczowa

 

Złota lub żółta nić

Końcówka piór grzbietowych kuropatwy

Pióro szyjne kuropatwy

 

10-14

 

      Receptura mokrej muszki OSA  pochodzi ze wspominanej wcześniej Normy CZSP. W poprzedniej części mojego opracowania odrzuciłem – po długim  zresztą namyśle – opisanie tej muszki jako oryginalnego polskiego rozwiązania. No i czy ktoś widział w naturze osę z oliwkowym tułowiem prążkowanym na żółto? Trudno dociec, skąd autorzy tej Normy wzięli taki wzór muszki. Ale skoro znalazła się w tamtym wykazie pod polską nazwą, to niechże choćby tu  znajdzie się jako przyczynek no naszego nazewnictwa. A muszka wcale zła nie jest!

 

 Polecane:

History flytying / Polskie nazwy muszek

 

    

 

 

OSA (wg Rozwadowskiego): Jej receptura pochodzi ze słynnego dzieła Józefa Rozwadowskiego pod pełnym tytułem „Poradnik dla Miłośników Sportu Wędkowego czyli Sztuka łowienia pstrąga, lipienia i łososia na wędkę”. Celowo przytoczyłem  pełny tytuł tego wiekopomnego dzieła, aby ugruntować sławę Wielkiego Wędkarza i Pioniera Polskiego Muszkarstwa, którego spostrzeżenia, uwagi i nauki mają ponadczasową wartość. Już wtedy ta muszka została zauważona jako dosyć wierne naśladownictwo ogólnie nam znanej osy, jako dosyć skuteczna przynęta na pstrągi.

 

     

 

 

 

ROZWADOWSKI FLY NR 1 – to mokra muszka „wyrabiana wg mojego przepisu”, jak pisze J. Rozwadowski w swoim słynnym dziele. Jej przepisu niestety szczegółowo nie podaje odsyłając nas do asortymentu sklepu R. Drobnera w Krakowie, który to asortyment – na szczęście dla nas – prezentowany jest na kolorowej tablicy muszek pod numerem 23. I jest to chyba jedyne źródło informacji o tej muszce! Wziąłem więc lupę do garści i znając ówczesną „manierę” konstrukcji mokrych muszek, odtworzyłem jej recepturę zamieszczoną w powyższej tabelce. Muszka prezentuje się nieźle, więc warta jest zapamiętania.

 

 

     

ROZWADOWSKI FLY  Nr 2 jest nieco podobna „krojem” do Nr 1, lecz jej wygląd czyni ją bardziej „rasową”. Duża w tym zasługa jeżynki tułowia położonej w stylu „palmer” (gąsienica). Z recepturą tej muszki nie było żadnych wątpliwości, gdyż Autor podał na nią dokładny przepis, ponadto umieścił jej wizerunek na kolorowej „drobnerowskiej” tablicy muszek pod nr 24 i i co jest interesujące – numer ten opatrzył wykrzyknikiem, jak gdyby chciał zasygnalizować, że tę muszkę poleca Czytelnikowi szczególnej uwadze.

 

      Ostatnie dwie godne uwagi mokre muszki to znane, (choć nie za bardzo), rozwiązania Pana ś. p. Tadeusza Godzickiego, którego miałem zaszczyt znać przez wiele, wiele długich lat. Jest to rozwiązanie pod nazwą GODZICKI FLY, opisywane tutaj przeze mnie w dwóch wersjach. Skąd te wersje? Otóż już w 2003 roku na Flyfishingu pojawiła się informacja o GODZICKI FLY, jej receptura oraz fotografia. I tu zaczęły się schody, gdyż w opisie muszki znalazło się określenie „tułów bordowy jedwab, nawijany dość grubo, etc.”  , a do tego fotografia muszki, ale z tułowiem wełnianym pomarańczowym.

I bądź tu mądry i pisz wiersze, czyli który wzór jest autorstwa Pana Tadeusza? Cóż było robić? Zamieściłem więc dwie, bardzo zbliżone do siebie wersje, które opatrzyłem numerami – odpowiednio – 1 i 2, bo tyle mogłem zrobić. Nawiasem mówiąc, obydwa te wzory posiadają ubarwienia „lubiane” przez pstrągi. Wiem także od. Kol. Wojciecha Piziaka, że z wielkim powodzeniem stosował rozwiązania z pomarańczowym tułowikiem,  co najbardziej spektakularnie zaowocowało zdobyciem przez kol. Piziaka tytułu Mistrza Polski w Dyscyplinie Muchowej na drugich (chyba) MMP na Dunajcu (chyba w 1978 roku). Warto wspomnieć, że podczas którejś tam wizyty u Pana Tadeusza, (po informacji na Flyfishingu), spytałem jak to właściwie było z tą Godzicki Fly. Pan Tadeusz – z charakterystyczną dla siebie skromnością – uśmiechnął się tylko i powiedział; „Po co ten Wojtek narobił szumu o takie coś, jak muszka?” Taki to był Pan Tadeusz!

 

      Chcąc zamknąć jakąś klamrą temat polskich nazw muszek konieczne byłoby wspomnienie o wielu licznych (i niestety nieudanych) próbach spolszczenia obcych nazw muszek. Generalnie trzeba stwierdzić, że żadna z wielu takich prób nie powiodła się, mimo żarliwości różnych autorów, tak – przykładowo – wielu artykułów inż. Stanisława Kozieja zamieszczanych cyklicznie w Wiadomościach Wędkarskich już w latach 60-tych XX wieku, (choć i wcześniej  podobnych prób było sporo). Ale to chyba nasza cecha narodowa, że mamy w genach bezgraniczne uwielbienie „zagranicznych” słów, choćby często brzmiało to śmiesznie lub nawet głupio. Ostatnie aktualne przykłady? Dawniej były imprezy, teraz eventy, Przedtem auta sprzedawali przedsiębiorcy, teraz deweloperzy. I tak dalej, i taki dalej. W naszej muszkarskiej dziedzinie, (ale bez złośliwości), zerknijcie na niektóre wymyślane przez twórców muszek ich nazwy mające brzmieć „z angielska”. Wiecie którą Galerię mam na myśli?

Także przypominam sobie, że w latach 50-60-tych XX w. działał na naszej artystycznej niwie tzw. Tercet Egzotyczny, których większość produkcji wokalnych składało się z bezsensownych zlepków latynoskich i włoskich słów, byle do rymu i rytmu, lecz zupełnie bez sensu. I dziwicie się, że nieraz anglosasi wyją ze śmiechu widząc w nazwach naszych sklepów lub firm dźwięcznie brzmiące słowo „fart”?

Nie chcąc, aby to moje pisanie kończyło się jakimś językowym zgrzytem, bardzo serdecznie zachęcam wszystkich ambitnych muszkarzy do sięgnięcia po muszki tu opisane. One dlatego tyle lat żyją w pamięci, że są po prostu dobre!

 

...............................................

Inne artykuły autora:

 

Kraków, lipiec 2020                                     Wojciech Węglarski (wwegl.@wp.pl)

 


Komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz

Przejdź do logowania
Partnerzy i wspierający GM
Gamakatsu