Konstruowanie much

 

W nawiązaniu do prośby Sebastiana, twórcy „Galerii Muchowej” odnośnie zasad, którymi się kierujuję przy wykonywaniu much, chciałbym się podzielić w bardzo ogólny sposób własnymi spostrzeżeniami związanymi ze sztuką wiązania sztucznych much.

                 Najważniejsza chyba kwestia w flytyingu, oczywiście po zgromadzeniu podstawowych narzędzi, materiałów i opanowaniu podstawowych umiejętności jest kreatywność, umiejętność podpatrywania natury i na pewno to „coś” co mamy od Boga J, nazywane talentem (każdy ma jakieś większe lub mniejsze uzdolnienia). Nie ukrywam, że od najwcześniejszych lat wykazywałem smykałkę do sztuk plastycznych i to w dużym stopniu mi pomaga nie tylko w sprawach związanych z flytyingiem.

Mając na karku pięćdziesiątkę J, mam pewne doświadczenie w spojrzeniu na różne aspekty sztuki łowienia na muszkę, mam tu również na myśli otarcie się o sport wędkarski, który niewątpliwie pokazał mi m.in. co jest istotne z punktu widzenia doboru przynęt i ich prezentacji w łowisku. Zanim zacząłem jeździć na zawody, po prostu podglądałem naturę, oczywiście wspomagając się literaturą, która w czasach mojego dzieciństwa była dość uboga i dosyć trudno dostępna – tym bardziej, że nie miałem mentora w rodzinie ani wśród znajomych. Zostawały praktycznie tylko Wiadomości Wędkarskie z pięknymi rysunkami i opisami klasycznych wzorów much w wykonaniu Pana Jacka Brodowskiego, którego pozdrawiam. Nota bene mieliśmy kiedyś okazję spotkać się na Jesiennym Lipieniu Sanu, do tej pory jesteśmy znajomymi, choć głównie w mediach społecznościowych.

               Paradoksalnie zaczynając starty w zawodach, w cale nie byłem za bardzo w tyle, wręcz patrząc wstecz, niektóre stosowane powszechnie wzory istniały już w moich pudełkach, jako bardzo podobne i bardzo skuteczne do tej pory. Bardzo często tak się dzieje, że obecnie sztuczne muchy dostają „drugie życie” dzięki wynikom i marketingowi związanemu ze sportem muchowym, tak było od zawsze odkąd pamiętam. Ja jednak zachęcam przede wszystkim zacząć od klasyki, opanować tzw. general patterns jak to określają wyspiarze, a następnie zacząć podglądać naturę i przede wszystkim poznać choć trochę naturę przede wszystkim naszych bezkręgowców, ich cykle rozwojowe i starać się zastosować ich zachowania w praktyce wędkarskiej. Warto zwrócić uwagę na proporcje konstrukcji odpowiadające pierwowzorom, doborowi materiałów, które nie muszą być wcale firmówkami (często stosuję materiały pasmanteryjne, które są znacząco tańsze, a często występują w większej różnorodności kolorów i faktur. Dobrze mieć również znajomego myśliwego;-) – ważne żeby miały cechy, na których nam zależy. Warto zrobić sobie preparaty z interesującymi nas insektami, tak żeby w razie potrzeby podpatrzeć wygląd danego owada.

                To co zaobserwowałem, choć zmienia się to na lepsze dzięki m.in. takim propagatorom jak Pan Stanisław Cios, którego również pozdrawiam, to chodzenie na „skróty” w pogoni za wędkarskim sukcesem. Podejście takie pozostawia często żenujące luki edukacyjne, które w zetknięciu się z rzeczywistością, w którymś momencie mogą nas niemile zaskoczyć. Ja zawsze staram się stosować zasadę, że jeśli nie wiem jak daną rzecz wykonać zgodnie z wzorcami fltierskimi, podglądam naturę - dodając w konstrukcjach elementy w miarę dobrze pracujące (mam tu na myśli przede wszystkim nimfy, które są w obecnej dobie chyba najpowszechniej stosowanymi sztucznymi muchami). Zawsze warto dodać jakiś element konstrukcyjny, który błyśnie w wodzie i doda życia przynęcie. Podobną kwestią są suche muchy, od których zaczęło się tak naprawdę moje wędkarstwo muchowe. W czasach kiedy zaczynałem moją przygodę z muchą, nie trzeba było specjalnie kombinować, żeby połowić lipieni w „moim” Sanie i to właśnie na suche muchy, które w tamtym czasie były dla mnie najprostsze do zastosowania. Uważam właśnie, że rozpoczęcie przygody związanej z wędkarstwem  muchowym powinno się zacząć od suchej muchy, która to metoda wymusza opanowanie technik rzutowych, które znacząco pomagają w dalszym rozwoju praktycznych umiejętności już nad wodą. Nie ukrywam, że miałem duże szczęście, że akurat wychowywałem się praktycznie nad samą rzeką, która ze względu na swoją specyfikę, różnorodność przyrodniczą na przestrzeni roku kalendarzowego, jak również w zależności od odcinka, na którym łowimy  - jest bardzo urozmaiconym łowiskiem (niejednokrotnie bardzo wymagającym). Obecnie San, to niestety już nie ta sama rzeka co 30 lat temu, jednak nadal możemy się mile zaskoczyć. Mam nadzieję, że w nieodległej przyszłości będę miał okazję kolegom zaprezentować swoje muchy, techniki ich wykonania i inne praktyczne aspekty związane z wędkarstwem muchowym w bardziej realnym wymiarze na moim kanale na Youtube, gdzie już z góry zapraszam.

 

Pozdrawiam i do zobaczenia gdzieś nad wodą.

Piotr Chybiło

 


Komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz

Przejdź do logowania
Partnerzy i wspierający GM
Gamakatsu