Leksykon narzędzi do wykonywania much cz. I

            ...Imadło, szczypce, nożyczki i jakiś szpikulec wielu wędkarzom całkowicie wystarcza do zapełnienia pudełka łownymi muszkami na cały sezon. Kiedy jednak ktoś zapragnie poważnie zająć się wykonywaniem much i samo wiązanie zafascynuje go równie mocno jak łowienie, wtedy jego warsztat musi ulec zmianom...

Ponieważ na temat narzędzi muchowych w polskiej literaturze wędkarskiej niewiele napisano, dlatego poniższe rozważania mogą rozwiać pewne wątpliwości.

Opisywane akcesoria nie są ani pełną, ani ostateczną listą narzędzi muchowych. Każdy zawodowy flytiers ma swoje patenty, swoje triki, które gdzieś podpatrzył, wymyślił czy udoskonalił. Z całą pewnością brakuje w tym spisie wielu trikowych przyrządów do full dressów. Często są one ukrywanym sekretem mistrzów, czy tajemnicą niewielkiego grona wtajemniczonych. Prawdopodobnie flytiersi specjalizujący się w morskich muchach mogą mieć też swoje patenty, które wynikają z zupełnie odmiennej specyfiki połowów np. na Karaibach. Z drugiej strony zapewniam, iż prezentowany zestaw pozwoli na wykonanie ogromnej gamy much, od najprostszych po bardzo skomplikowane full dressy, a także pełną paletę przynęt egzotycznych i pełnomorskich. Z pewnością niewiele jest much użytkowych, które z poniższym zestawieniem mogłyby kogoś zaskoczyć.

Lista jest wynikiem wielu lat doświadczeń w wiązaniu much, poszukiwań, przemyśleń, podglądania patentów książkowych, dyskusji z kolegami wędkarzami, podpatrywań mistrzów i porad, za które wielu osobom, a w szczególności Adamowi Sikorze, pozostaję wdzięczny. Jedno jest pewne: wraz z rozwojem technik muchowych, do poniższych zapisków, wcześniej czy później, potrzebny będzie suplement. W żadnym wypadku nie jest to poradnik wykonania muszek, a jedynie leksykon narzędzi i to leksykon bardzo subiektywny.

Wszystkie akcesoria podzieliłem na dwie grupy: podstawowe oraz ułatwiająco - upiększające. Kolejność w pewnym stopniu sugeruje przydatność danego przyboru. Nazwy narzędzi podałem w języku polskim - stąd wiele neologizmów. Dodatkowo wpisałem nazwy angielskie przy produktach, które są usystematyzowane w anglojęzycznej literaturze flytierskiej.
Najważniejszymi narzędziami, bez których nie wyobrażam sobie wykonywania much są... O tym nieco przewrotnie napiszę na końcu.

I - NARZĘDZIA PODSTAWOWE

Imadła (ang. Vises)
Imadło muchowe służy do uchwycenia i trzymania elementu, na którym wiążemy muchę, lub jakiś jej fragment. Celowo nie napisałem, że imadłem łapiemy haczyk, choć w większości wypadków byłaby to prawda. Trzeba jednak pamiętać, iż imadło służy również do wykonywania much tubowych, pomaga wiązać tułowie jak i niektóre plecionki na igle, czy stalowej strunie, wreszcie pozwala chwytać „szkielet”, np. do nimf przeobrażających się lub typu wiggle.


Obecnie na rynku funkcjonuje kilka rodzajów imadeł, o różnym mechanizmie działania. Najprostsze i najtańsze modele to zwykłe pręty, z wyciętą szczeliną na wsadzenie haczyka. W poprzek szczeliny nawiercony jest otwór (nagwintowany po jednej jej stronie). Za pomocą śruby motylkowej ściska się rozcięty pręt, a w nim haczyk. Często kolumna imadła i jego szczęki to ten sam pręt, wygięty w kształt litery L.

 


Innym prostym modelem jest imadło, którego szczęki zaciskają się na podobnej zasadzie, jak wiertarkowy uchwyt. Stanowczo jednak odradzam kupno imadła „wiertarkowego”. Końcówki szczęk są w nim bardzo wąziutkie, wręcz rachityczne, zaś futro zaciskowe to gruby „kulfon”, o który zawadza ogonek wiązanej muszki. Także mocowanie haczyka w nim jest niewygodne.


Bardzo rozpowszechnionym rodzajem imadeł są tak zwane imadła krzywkowe (z tylną krzywką). Tutaj mechanizm jest następujący: wewnątrz stalowej rurki znajduje się pręt, rozszerzający się z przodu przed rurką - w nazwijmy to „główkę imadła”. W niej nacięte są szczęki. Z tyłu pręt jest połączony trzpieniem z dźwignią (krzywką). Gdy naciskamy krzywkę - ta „wciąga” pręt i główkę imadła do rurki, powodując zaciśnięcie się szczęk. Przy krzywce znajdują się dwie nakrętki. Ta bliższa krzywki służy do regulacji siły ścisku i dopasowaniu jej do wielkości haczyka, ta przy rurce stabilizuje tę pierwszą. Rzadziej stosowanym rozwiązaniem jest konstrukcja z nakrętką przy szczękach. W niektórych imadłach tego typu, krzywka wypycha szczęki do przodu. Te - zaciskają się przez odpowiednio wyprofilowaną nakrętkę. Osobiście nie polecam, nawet ekskluzywnych imadeł z takim patentem. Są one obarczone podobnymi wadami, jak opisywane wcześniej modele wiertarkowe.


Niekiedy, zamiast krzywki stosuje się mechanizm gwintowy. Pręt z tyłu ma nacięty gwint. Nakręcanie na niego dużej, wyprofilowanej nakrętki powoduje zaciśnięcie szczęk. Paradoksalnie zarówno takie rozwiązanie gwintowe, jak i opisywane na początku artykułu ściskowe i wiertarkowe, występuje niekiedy w ekskluzywnych imadłach, wartych nawet 1000 USD.

Pamiętam, że w Krakowie na początku lat 90tych ktoś wykonywał imadła krzywkowe z elementów gąsienic czołgu, ponoć były nie do zdarcia. Tylko czy to wszystko było prawdą? Tak czy inaczej legenda pozostała. Mnie odstręczały od nich bardzo wąskie szczęki, uniemożliwiające produkcję dużych much. Imadła krzywkowe, z racji skomplikowanej budowy oraz potężnych naprężeń, w nich występujących, bywają awaryjne. Mimo wszystko są wdzięczne w pracy i wiele potrafią. Ponadto, według mnie, to bardzo ładny model imadeł.


Od kilkunastu lat dostępne są w Polsce indyjskie imadła tzw. samozaciskowe. Stały się prawdziwym objawieniem. Bardzo pewnie i mocno łapały każdy haczyk – bez względu na wielkość i grubość drutu. Były łatwe w użyciu i szybkie - co dla profesjonalistów stanowi nieco wyolbrzymioną, ale jednak atrakcję. Na szczęście samozaciski produkowane są nie tylko w Indiach, ale i przez renomowane firmy, dzięki czemu niezaprzeczalną ich zaletą jest wytrzymałość. Mam takie imadło już kilka lat i poza obdarciem lakieru nie widać na nim „zmęczenia”. Samozaciski są genialnie proste w działaniu: dwa pręty (niekiedy o kwadratowym przekroju) około 10 cm długości ściśnięte są z jednego końca. Drugi koniec prętów stanowi szczęki, które w stanie spoczynku bardzo mocno do siebie przylegają (w rzeczywistości wewnętrzne powierzchnie prętów – szczęk nie są płaskie, lecz stanowią wycinki okręgu). Między szczękami znajduje się element półkolisty lub eliptyczny (zależnie od modelu), połączony z dźwignią. Gdy naciskamy dźwignię, szczęki rozchylają się; wkładamy haczyk; zwalniamy dźwignię – szczęki wracają do pozycji wyjściowej, łapiąc w swym uścisku haczyk. Imadła te mimo topornego wyglądu i masywności bardzo dobrze sprawdzają się w pracy. Należą do kategorii takich, w których poza elementami zasadniczymi niewiele może się zepsuć. Ich wielką zaletą jest łatwość manewrowania oraz bardzo duża odległość końca szczęk od kolumny imadła. Dzięki temu pod muchą mamy dużo miejsca na wszelkie operacje manualne.


Samozaciski bez żadnych ustawień pasują do wszelkiej wielkości haczyków. Paradoksalnie w tym właśnie tkwi ich wada. Szczęki takiego imadła niezwykle mocno chwytają każdy haczyk (im grubszy tym mocniej), przez co mogą powodować uszkodzenia jego powierzchni ochronnych. W literaturze spotkałem się z zaleceniem chwytania kolanka ekskluzywnych much przez ścinek papieru. Nie polecam tego sposobu – niektóre papiery zawierają prawdopodobnie jakieś środki wybielające. Miałem przypadki odbarwienia lakieru na haczyku. Znacznie bezpieczniejsza do takiego celu jest cieniutka ircha - choćby ściereczka do czyszczenia okularów. Dodam, że zbyt słabe złapanie haczyka również jest niekorzystne, bo ewentualne ruchy kolanka wewnątrz zaciśniętych szczęk bardzo uszkadzają powłokę antykorozyjną haka. Ta uwaga dotyczy wszystkich rodzajów imadeł.


Nieco podobną budowę do samozacisków mają nowoczesne imadła, firmowane np. przez firmy Griffin, Renzetti, czy ATH. Tu również zastosowano dwa oddzielne pręty, tyle że nie ściśnięte na stałe. Bliżej szczęk połączone są one śrubą dystansującą, stanowiącą przegub, względem którego „kołyszą” się szczęki. Z tyłu imadła jest dźwignia, rozchylająca pręty. Tym samym z przodu - szczęki muszą się do siebie zbliżyć (jest to wymuszone przez przegub śrubowy), łapiąc przy okazji haczyk. Siłę uścisku do wielkości haczyka idealnie regulujemy śrubą dystansującą (przegubem). Takie imadła mają niepodważalne zalety: są niezwykle precyzyjne jeśli chodzi o siłę uścisku; pozwalają pracować z najróżniejszymi haczykami od 8/0 do 28 ! Szczęki w czasie spoczynku nie pracują – materiał nie jest męczony. W lepszych modelach możemy ustawić szczęki pod dowolnym kątem nawet pionowo, zachowując przy tym odpowiednio duży dystans od kolumny imadła. I co najważniejsze, te nowoczesne imadła pozwalają, za pomocą tylnej korbki, płynnie obracać szczękami, idealnie wokół osi, wyznaczonej przez trzonek haczyka, mimo szczęk ustawionych pod kątem ! Jest to super wygodne przy muchach wymagających precyzji i ciągłego kontrolowania ich budowy z każdej strony. Takie obroty pozwalają perfekcyjnie nawinąć tułów czy owijkę, gdyż ciągle mamy przed oczami miejsce nawijania (nawijany materiał jest nieruchomy - kręcimy całą muchą ). Opór obrotów jest regulowany podobnie jak hamulec w kołowrotku.
Nie są to może imadła najszybsze w obsłudze, lecz ze wszystkich opisanych uważam je za najlepsze i dla amatora, i dla profesjonalisty. Aby być sprawiedliwym opiszę dwie wady, których się w nich doszukałem. Pierwsza to nieco utrudnione manewrowanie od dołu haczyka (od strony grotu) – choć do tego można się przyzwyczaić, drugą jest niemożność zmiany kąta nachylenia szczęk względem powierzchni stołu (te wady nie występuje w najdroższych modelach).

Wypada dodać, że opisywany tu sposób zacisku szczęk znajduje największe zastosowanie w wyrobach z najwyższej półki, choć niektórzy producenci, jak wspominałem, stosują w takich imadłach mechanizmy gwintowe, motylkowe, a nawet krzywkowe (tylną krzywkę).
Na rynku jest ogromna gama imadeł. Niektóre różnią się detalami konstrukcyjnymi ( np. zamiast gwintu jest dźwignia itp.), jednak większość nie odbiega, w logice działania, od modeli opisanych powyżej. Warto mieć świadomość mechaniki imadła, by być przygotowanym na ewentualne ograniczenia i problemy oraz by kupić coś najbardziej nam odpowiadającego.

 

Tekst pochodzi z portalu namuche.pl za zgodą redakcji

 

Partnerzy i wspierający GM